Artysta to nie jest prawdziwy zawód
Kylie Jenner wypuszcza nowy błyszczyk do ust, a ludzie go
kupują. Robert Lewandowski pije kawę na Instagramie, a ludzie ją kupują.
Beyonce ma koncert na Stadionie Narodowym, a ludzie wydają pięć stów na bilet.
„Właśnie dostałem kredyt na dwieście tysięcy na zakup mojego
pierwszego mieszkania, żeby przestać żyć na wynajmie” - tak, ludzie klaszczą,
świętują, a nawet cię przytulają. „Właśnie dostałem pożyczkę na pięćdziesiąt
tysięcy na nowy samochód, który nie będzie mi się psuł co miesiąc” - tak,
ludzie klaszczą, świętują, a nawet cię przytulają. To 250 000 zł
całkowitego długu, w którym żyje mnóstwo ludzi w Polsce i który będzie spłacać
bankowi wraz z grubymi odsetkami do końca życia, ale dobrze się z tym czują,
ponieważ inni im za to przyklaskują. A teraz powiedz tym samym osobom, które
Cię oklaskiwały, że nie chcesz już żyć na kredycie i łaskawej premii rocznej
bajecznej wysokości stu pięćdziesięciu złotych w swoim korpo i wydałeś właśnie
parę tysi na założenie własnej firmy, żeby wreszcie zacząć zarabiać na tym, co
kochasz od dziecka, czyli własnej twórczości artystycznej.
Kiedy robię swoje projekty, które wiem, ze mogą spotkać się
z entuzjazmem i chęcią posiadania danej rzeczy, wtedy słyszę głosy, że nie powinno
się tworzyć dla kasy. Hol up! Czy kogoś krzywdzę? Czy kogoś oszukuję? Jak ktoś
pracuje w sklepie i idzie tam po to, by zarobić kasę, to źle? Czy jak masz
swój pomysł na własny sklep to znaczy, że robisz coś złego?
Sponsorem młodych artystów jest urząd pracy
Zastanów się, ile czasu może zająć stworzenie dzieła.
Powiedzmy, że jakiś obraz ma cenę 400 zł. Jeśli założymy, że artysta
potrzebował dwudziestu godzin, aby go stworzyć, co nie wydaje się wcale
nierozsądne, to zarabiał 20 zł na godzinę i to PRZED odliczeniem kosztów
materiałów i innych kosztów dodatkowych jak np. zużyta energia elektryczna do
malowania po nocach, czy wynajem lokalu do pracy (jeden pies, czy to własne
mieszkanie, czy pracownia, płacić trzeba). Nawet 20 zł za godzinę, podczas dyskusji
o minimalnej stawce godzinowej w Polsce, która wynosi 16 zł, nie wydaje się to
wcale takie imponujące. O podatku, który należałoby oddać Państwu od tego,
nawet nie wspomnę. Matematykę zrób sam.
Stworzenie pracy to cykl, który zajmuje czas. Czasem dzień,
czasem tydzień, czasem miesiąc, albo nawet rok, gdy ktoś spawa gigantyczną
stalową instalację złożoną z dziesięciu tysięcy motyli, czy coś w tym stylu.
End of story. Jakość materiałów, medium, innymi słowy koszty produkcji, ale
i rozmiar pracy (zazwyczaj im większe, tym droższe, bo materiały do
stworzenia dużej pracy, na dobrym podłożu, po prostu kosztują więcej) - to
wszystko musi być wliczone w cenę, plus oczywiście robocizna. Tak
jak liczą ci za naprawę samochodu w warsztacie: bulisz za części i robociznę.
Żelazna logika biznesu dla Januszy wskazuje, że żeby to miało ręce i nogi,
musisz wyjść na plus, a nie dołożyć, bo jaki jest wtedy sens sprzedawania?
Czy artyści odnoszą korzyści, gdy ich prace sprzedają
się za miliony dolarów?
Z materialnego punktu widzenia artyści odnoszą korzyści ze
sprzedaży tylko wtedy, gdy ich prace są sprzedawane na rynku pierwotnym, co
oznacza, że kolekcjoner kupił je w galerii, lub od samego artysty. Artyści
odnoszą też korzyści, gdy ich dzieła dobrze sprzedadzą się na aukcji, ponieważ
ceny pierwotne są wówczas podwyższane, bo aby wszyscy na nim zarobili, cena
musi być odpowiednio wyższa. Ale to i tak wszystko marnota. Galeria staje na
rzęsach, bo w jej interesie jest sprzedać twoje prace, bo jak na tobie zarobi,
policzy sobie elegancką prowizję - 50% lub więcej. Tak, galeria zabiera dla
siebie ponad połowę kwoty z metki cenowej, którą przyczepiła do obrazu, za
który zapłacił klient. Przez dziesięciolecia więc artyści próbowali walczyć o
tantiemy za dzieła sprzedawane na rynku wtórnym. Na przykład większość pisarzy,
czy muzyków otrzymuje opłaty licencyjne ze sprzedaży swoich dzieł w
nieskończoność. Ale kiedy malarz sprzedaje dzieło kolekcjonerowi, kolekcjoner
oraz dom aukcyjny (jeśli dotyczy) są jedynymi, którzy bogacą się na sprzedaży
jego pracy w późniejszym terminie. Hmm, jak to się dzieje, że te majątkowe
prawa autorskie, nagle gdzieś dziwnie po drodze się gubią w tym przypadku, to
ja nie wiem?
Więc kiedy wzdrygasz się trochę przed zakupem jakiejś
upatrzonej pracy u artysty na myśl o potencjalnym uszczupleniu Twojego
portfela, pamiętaj o tym, co napisałam powyżej i nie dziaduj.
Czemu w takim razie sztuka jest taka droga?
Krótka odpowiedź brzmi: większość sztuki nie jest. Popyt
na prace i wielka kariera, czyni z ciebie milionera. Im więcej artysta
sprzedaje, im ma większy dorobek, więcej wystaw i rozgłosu, tym bardziej ceny
jego prac rosną. Na palcach jednej ręki można zliczyć żyjących artystów – Jeff
Koons, Damien Hirst i Yayoi Kusama – którzy są bogaci i sławni, ale większość
artystów nie jest i nigdy nie będzie. Sorki i ała.
Sztuka jest subiektywna. Naznaczona wpływami
społeczno-kulturowymi, oczekiwaniami oraz stylem modnym w danym czasie. Mi się
nie podoba wiele prac, ale rozumiem, że ludzie się cenią – jestem twórczynią i
wiem doskonale z autopsji, że cena nie jest tylko związana z produktem
końcowym, ale też z materiałami, wysiłkiem, godzinami pracy. Skoro
poświęcasz czas i pieniądze na namalowanie obrazu, to kurczę no, czemu masz go
oddać za „miskę ryżu”? Muszę utrzymać swój poziom i ceny i po prostu
cierpliwie szukać idealnego klienta. Jak ktoś chce kupić i go stać, to kupi.
Jak studiowałam malarstwo, nauczyłam się, że sztuka jest warta tyle, ile ktoś
jest w stanie za nią dać. I dlatego sprzedanie choć jednej pracy jest takie
trudne.
Dwa tysiące złotych za o, taki o obrazek? Normalny
człowiek to cały miesiąc na te piniendze zapierdziela. Co to za filozofia,
jebnąć trzy kreski i kropkę? Każdy to potrafi!
Tak? To jebnij.
Słuchaj, to tak jak idziesz do fryzjerki. Idziesz, bo nie
opitolisz sobie sensownie głowy sam, o ile nie chcesz wystrzałowego fryzu na
rekruta, bo taki domowymi sposobami faktycznie można szybko osiągnąć maszynką z
Aliexpress za dwadzieścia złotych. Ona parę lat uczyła się zawodu w szkole,
nabawiła się żylaków przez kolejne, stojąc nad tymi setkami głów, które już
ogarnęła, zużyła kosmetyki, wodę i prąd, wynajęła lokal na salon za własne
pieniądze. Chyba jasne, że jej zapłacisz za wykonaną usługę? Jak już wyżej
wspomniałam - nie płacisz komuś wyłącznie za produkt, ale częściowo też za
własny wkład finansowy, edukację i wysiłek jaki włożył przez te wszystkie lata,
aż do momentu, w którym u niego coś kupujesz. Czy słyszałeś, żeby ktokolwiek
poprosił jakiegoś właściciela firmy, aby wykonał pracę za darmo? Albo za
"kratę" piwa, bo będzie to "dobre do jego portfolio"? Kiedy
chodzi o zamówienie pracy u artysty, co również jest usługą, zupełnie jak w
każdym innym przypadku, gdy zlecasz komuś, aby coś dla Ciebie zrobił, powinno
się to wydawać oczywiste, że należy się za to wynagrodzenie. Pomyśl. 300zł
na farbowanie włosów jest okej, ale te same 300zł za unikalny, ręcznie wykonany
portret Twojego dziecka, to już zdzierstwo?
Kiedyś przeczytałam na blogu u AniaMaluje takie zdanie, które jest
bardzo adekwatne do naszej dyskusji:
Panie, to ile za wyrwanie tego zęba?
200zł.
Za 5 minut roboty?!
Mogę wyrywać powoli.
Dlatego proszę Cię, abyś zapłacił mi te 200 zł za rysunek,
którego zrobienie zajmuje mi 10 minut. Bo mi zajęło 10 lat, żeby nauczyć się to
robić w 10 minut. Jestem artystą i to nie oznacza, że mam pracować za darmo.
Mam rachunki do zapłacenia, tak jak Ty. Dziękuję za zrozumienie.
Medycyna, prawo, biznes, inżynieria to niezbędne
dziedziny dla funkcjonowania świata. Ale sztuka, piękno, miłość to jest to, co
nadaje naszemu życiu barw i sensu. Dlatego kupuję oryginalne dzieła sztuki,
ponieważ chcę artystów na świecie. Czynią go piękniejszym i nie oczekuję, że
będą to robić za darmo.
<3
OdpowiedzUsuńJak zwykle w punkt :)