18.05.2016

jak zmienić swoje życie na lepsze w 1 sekundę


Niedawno www.patsycatsy.com świętowało okrąglutki 100 wpis (pam-pa-ram, fanfary!) Starowince stuknęła setka!
Dlatego dziś pragnę podzielić się z Tobą wyjątkowym postem z pięknymi, neutralnymi szarościami przełamanymi akcentem czerwieni. Takie ultrakobiece, delikatne, ale podkręcone wyrazistym kolorem zestawienie nada Ci pewności siebie i szyku. Uwielbiam! Ale to nie koniec...

Skorzystam z okazji i opowiem Ci pewną historię. Posłuchaj...

Była sobie dziewczyna. Nie dość, że faceci w metrze gapili się na jej długie nogi i wąską talię, to jeszcze rodzice zanim było za późno zdążyli jej wlać oleju do głowy. Zatem jak na ogarniętą laskę przystało, rozumiała, że jak nie zapłaci rachunku za prąd, to go wezmą i odetną, a żeby zapłacić za ten rachunek, należy z bólem 5 razy w tygodniu rozlepiać oczy o katorżniczej godzinie, aby przemieścić się do miejsca, gdzie się robi rzeczy w zamian za walutę, za którą nie tylko płaci się rachunki, ale także kupuje m.in. wkład do lodówki, albo kolejną parę butów. Umiała parę rzeczy, głowa jej codziennie puchła od pomysłów, a i dwóch lewych rąk w kuchni nie miała. Spaghetti jej autorstwa przyprawiało o ślinotok sąsiada z dołu. Potrafiła zjeść kubełek skrzydełek z KFC, sama opędzlować całą pizzę, a na deser bez żadnych wyrzutów sumienia uraczyć się naleśnikami z nutellą i bananem oglądając przy tym na Facebook'u rozczulające ją kociątka. Ogarniała, bo była naprawdę pracowita, nie zdając sobie do końca z tego sprawy i chyba dlatego nigdy nie zrozumiała, dlaczego zbierała piątki na uczelni, chociaż wcale w jej mniemaniu za specjalnie się nie wysilała. Nie chodziła ubrana w koszulki z napisem "najlepszy towar w mieście" i wiedziała, że legginsy to nie spodnie, za świadomość czego wielu ją podziwiało i lubiło, no i też za to, że miała ten czar, mnóstwo ciepła i wrażliwości, o których wciąż mówili, za co dziękowała racząc swego rozmówcę charakterystycznym, rozbrajającym uśmiechem. Zawsze brała się za coś na 100%, dlatego wszystkiemu co bardzo kochała, bez wahania oddawała całe swoje serce. Nie no, ideał, pomyślisz, dawaj mi tutaj jej numer telefonu.

Ta dziewczyna miała w rzeczywistości niewiele problemów. Ale za to miała jedno hobby: uwielbiała je sobie stwarzać.
Codziennie narzekała promieniując sceptycyzmem i czarnowidztwem niczym beczka uranu. Zabolał ją brzuch, bo zjadła za dużo tej ociekającej serem pizzy na dowóz przez co się nie wyspała, jakby to ona jedyna na świecie, a potem spóźnił się tramwaj, co natychmiast oznajmiała światu. Każda rzecz poza strefą jej wpływu rosła do rangi tragedii na miarę wojny światowej połączonej z tsunami i wybuchem bomby jądrowej. Wiecznie zmęczona tym, co nazywała, w istocie przecież ani na krztynę złym, "życiem", czyli ostatecznie niezdefiniowanym "niewiadomoczym", stale szukając dziury w całym ględziła zamęczając najbliższych. Wymagała bardzo wiele od siebie i zawsze udawało jej się doprowadzać sprawy do perfekcji nawet kosztem własnego komfortu. Jednak nie potrafiła cieszyć się z sukcesu, bo zawsze znalazła jakieś "ale". Szukała problemów, trzęsła się nad każdą drobnostką, na którą każdy normalny człowiek machnąłby ręką. Wmawiając sobie, że wciąż "coś jest nie tak", ostatecznie w to uwierzyła. Jej niezadowolenie nigdy nie zasypiało.

Potem wiadomo. Standardowo musiało się przecież coś stać, co nie tylko zamieniło miejscami jej głowę z nogami, ale i zmieniło kierunek płynięcia prądu przez neurony.

Pewnego dnia otworzyła rano oczy i po prostu przestała to robić.
Tak zwyczajnie. Ciach, i już. I w ten sposób odmieniła swoje życie na lepsze w 1 sekundę.

Nie bez kozery użyłam na początku tego tekstu czasownika "być" w czasie przeszłym. Bo to przeszłość. Było i ni ma. Teraz jest nowe. A wszystko co nowe, jest zazwyczaj lepsze.

Pokuszę się o odważne stwierdzenie - wiem co sprawia, że jesteś nieszczęśliwy.
Wiesz co? To Ty sam.

Coś nie gra. Przyglądasz się temu obiektywnie. Dochodzisz do wniosku, że rzeczywiście nie pasuje Ci to. Może nawet wiesz, co wolałbyś zamiast i co mógłbyś zrobić. Skoro tak, nie ma co czekać, aż Ci wyrośnie broda dłuższa niż u Gandalfa. Po prostu to szybko wyeliminuj. Cios, nokaut, deski, koniec walki. Ten ruch może nie być wcale taki łatwy do wykonania. Ale ostatecznie poczujesz się szczęśliwszy. Warto.

Być może ten post Cię wkurzył. Co to za gadki motywacyjne, wyłączam to.
Nie musisz słuchać przekonywania, że powinieneś żyć inaczej, czy jak ktoś inny, bo jego życie jest rzekomo lepsze od Twojego. Jeżeli jednak coś Ci nie pasuje, wiedz, że masz wybór. Możesz to zmienić lub nie. Ty tu jesteś szefem. Jeśli jednak nie decydujesz się na zmiany, to wiedz, że jedyną przyczyną Twojego niezadowolenia jesteś Ty sam. Nie dzisiejsza pogoda, nie cały świat, tylko Ty. Nie powinieneś więc nikogo winić, ani tym bardziej go zamęczać tym, że wyglądasz jak wyglądasz i wejście na 3 piętro to dla Ciebie misja na miarę wspinaczki na Kilimandżaro, ale nie chce Ci się iść na siłownię. Możesz mieć tysiące wymówek dlaczego czegoś nie robisz. Zanim jednak je głośno wyartykułujesz po raz kolejny, zastanów się, czy to w jakikolwiek sposób zmienia stan rzeczy. Zadaj sobie sam pytanie jak się wówczas czujesz.

Wybierasz w restauracji kebaba i ciastko, a nie sałatkę i koktajl i dobrze Ci z tym. Ok, dopóki jesteś zadowolony z tego. Jeżeli jednak czujesz, że chciałoby się inaczej, po prostu w tym momencie, gdy to stwierdzisz, zrób coś w kierunku zmiany. Nie gadamy, robimy. Ku lepszemu.






























Po drugiej stronie obiektywu: Krzysztof Niedziela Verconer

Mam na sobie:

sweterek - WERA Stockholm (SH)
poncho - no name (SH)
spódnica - no name (SH)
buty - no name
torebka - Mohito
okulary - Butik



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popular Posts

Follow on Bloglovin
Instagram