Mam przyjaciółkę. Długie włosy, duże usta i ogromne oczy o psim spojrzeniu - purpose of envy. Totalnie. Jakbym była facetem to brałabym bez zawahania i uwierz, że durnot nie gadam, bo a propos właśnie wspomnianych, latają za nią jak poparzeni. I mam na to dowody, bo prawdą jest, że poznała w swoim życiu już tylu osobników, że na palcach dwóch rąk nie zliczę i wszyscy byli kompletnymi palantami używającymi do myślenia nie tego organu co należy. No, ale niedawno natrafił się taki jeden, co dla odmiany na fana jednoweekendowych związków nie wygląda. Ale za to jak wygląda! I ma pracę, która jest jego pasją, gotuje, a na deser, moja przyjaciółka tak mu wpadła w oko, co gołym okiem widać, że zaraz bidulek, jak ta śliwka, utopi się w kompocie. Jednym słowem I-DE-O-LO, spełnienie kobiecych fantazji. Prawda?
Nieprawda.
Każdy orze jak może i szuka czegoś dla siebie na tym marnym, ziemskim padole. Dla jednych będzie to wypasiona chata, na widok której sam szczęśliwy posiadacz Neverland by się w grobie przewrócił, dla innych dwudziestoczterogodzinny etat w międzynarodowej korpo w jednym z nowojorskich drapaczy chmur, czy gromada zasmarkanych obszypieluch pod dachem, a dla jeszcze innych, zwłaszcza żeńskiego rodzaju Homo Sapiens, ale wyobraź sobie, że dla męskiego czasem też, ktoś, kto doklei się do połówki tworząc całe, chrupiące i przesycone słodyczą miłości jabłuszko.
Czyżbyśmy się rozbestwili? Czyżby apetyt rósł w miarę jedzenia i sięgamy łapczywie po więcej, bo to co jest już nam nie wystarcza, a może... cykamy się czegoś?
Moja przyjaciółka, utalentowana, inteligentna i piękna może mieć wszystko czego zapragnie. Czego jej brakuje, aby to osiągnąć? Ej, w końcu podbija do niej nie jakiś szczyl z pierwszego roku polibudy, któremu jeszcze chwilę temu mama prasowała majtki, tylko ogarnięty facet po trzydziestym roku życia. Ona nie jest rozpieszczoną lalą, ani naiwnie nie szuka idealnego księcia na idealnym białym rumaku, który zapuka do jej idealnych drzwi z idealnym bukietem idealnych róż większym niż on sam, ale stoi przed nią, torując drogę jak ten betonowy mur, prawdziwy potwór - Potworny Potwór Przeszłości. Zbyt wielu nieidealnych delikwentów kiedyś pokusiło się o nieidealne uczynki. I teraz trochę się boi, że Potwór znów powróci. Brakuje jej tylko pewności, że tym razem ten jednak przepadnie w nicość na wieki wieków amen.
Ale, ale, ale.
Moja przyjaciółka to nie jedyny przykład osoby, która codziennie dźwiga plecak niepewności na grzbiecie. Mogę wymieniać wiele, w tym siebie samą na czele tej chwalebnej listy. Dzieje się coś tak niepokojącego, że aż strach. Skąd się bierze w nas tyle niepewności, tyle wahania, tyle "ale"? No wiecznie kurde coś.
Tera bedzie śmiertelna powaga - uwaga: żyjemy w czasach, kiedy nic nie jest pewne. Ludzie boją się III wojny światowej po objęciu prezydentury przez Trumpa, albo że w końcu zagazuje nas na śmierć warszawskie trujące smogiem powietrze. Na serio, nie wystawię Ci gwarancji, jak jutro się obudzisz, albo czy w ogóle. Że Cię nie wywalą na zbity pysk z roboty, że nie rąbną Ci spod bloku nowego BMW, które kupiłeś za pieniądze ze sprzedaży własnej nerki, że Cię dziewczyna nie zdradzi z Twoim najlepszym kumplem na tyle tegoż właśnie BMW i matka nie zachoruje na nieoperacyjnego raka z dziesięcioma przerzutami. Że nie doświadczysz deja vu i że to, co kiedyś przeżyłeś, znów się nie wydarzy.
Błogosławieni głupi, Ci, którzy żyją w błogiej nieogarniętości, albo Ci, którzy nie mieli okazji na własnej skórze zwyczajnie się życiowo uświadomić. Ogromną część tego, co jest teraz ulepił swoimi diabelskimi łapkami Potwór Przeszłości. Przez niego boimy się tego co będzie i niuchamy we wszystkim drugiego dna, minusów i pułapek.
Co począć, co począć, co począć, co?
Może one, te "ale", istnieją naprawdę, albo nie, albo tylko istnieją w naszej głowie. Potwora Przeszłości można ukatrupić jednym - skupieniem się na obiektywnej teraźniejszości. I pierwszy raz nie myśleniem za dużo - tak niemyślenie, jak się okazuje, może być pozytywne w skutkach czasami.
Nie grzeb, nie szukaj, otwórz nowe okno, przez które wywal Potwora Przeszłości. Sprawy uległy przedawnieniu. Wyrok zapadł. Patrz co masz teraz - fajnie jest? To nie psuj, Psujo i daj temu pooddychać, a nie dusisz zalążki fascynujących rzeczy, które mogą się jeszcze wydarzyć. Check this out.
Nowa perspektywa.
Minął kolejny rok, który w swoim przypadku opatrzyłam etykietą: "Roku pod patronatem własnej głupoty." Rok dwóch tysięcy szesnastu zmian i tylu samo wątpliwości co do ich słuszności i ich różnorakich skutków. Rok podróży przez góry i doliny własnego fuckupu i kręte ścieżki "ale". W sumie niczego nie żałuję, z wyjątkiem jednej rzeczy - podróż powinna była skończyć się zanim było za późno.
Fotografował: Krzysztof www.verconer.blogspot.com
świetna sesja, zmysłowa. ;) tylko... dlaczego nosisz dwie pary majtek? :D
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajnego bloga! Bardzo podobają mi się Twoje stylizacje i sposób w jaki piszesz! Rewelacja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://nsobczak.blogspot.com/
Dziękuję! Wspaniale to słyszeć i zapraszam do śledzenia! Pozdrawiam ciepło! :)
UsuńPrawdziwie kobiecy blog! Świetnie wyglądasz, elegancko, zmysłowo i masz bardzo ładne spojrzenie. Na pewno będę zaglądała częściej na Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńWspaniale! Czekam na Ciebie! :)
UsuńBardzo kobieco i zmysłowo :) Fajny pomysł na wpis :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń